11 kwietnia 2013

Zło wcielone, czyli krótka rozprawa o polskich dystrybutorach

Do polskich kin wchodzi dziś francuski obraz Nieobliczalni. Jedną z głównych ról gra w nim Omar Sy, aktor, który popularność zdobył głównie dzięki świetnej roli w Nietykalnych. Oba filmy mają ze sobą niewiele wspólnego poza podobnie brzmiącymi tytułami. Polskimi tytułami, warto dodać, bo przecież dobrze się kojarzy, więc kasa będzie.


Oryginalny tytuł Nieobliczalnych to De l'autre côté du périph i jak łatwo się domyślić z polskim odpowiednikiem ma tyle wspólnego, co Die Hard i Szklana pułapka. Ale ktoś pomyślał tak: Ten ostatni film z Francji, co to w nim ten sam aktor grał, to się nazywał Nietykalni, no nie? No więc dajmy podobny tytuł to ludzie przyjdą, będą monetki się sypać, stan konta urośnie.

To zresztą nie pierwszy raz, kiedy polscy dystrybutorzy wykorzystują metodę na skojarzenie. Ostatnio podobne zjawisko mogliśmy zaobserwować w przypadku filmu Hyde Park on Hudson, opowiadającego historię wizyty brytyjskiego monarchy, Jerzego VI, w USA u prezydenta Roosevelta. Polskie tłumaczenie? Weekend z królem. Gdzie jest trick? Wszystko wyjaśnia się kiedy spojrzymy na pierwszy oficjalny plakat, promujący film w naszym kraju. A na plakacie tym jak wół widnieje napis: "Dalsze losy bohaterów Jak zostać królem". Ja przepraszam - CO?! Dwie całkiem inne produkcje, niezależne od siebie, z innym reżyserem i innymi aktorami. Jedyne co je łączy to historie oparta na faktach i postać Jerzego VI. Ale pewnie, Jak zostać królem dostało Oscara, więc udawajmy że to sequel. Fajne hasło i kojarzący się tytuł zapewnią odpowiedni przychód.

Podobnych przykładów odcinania kuponów można na pewno znaleźć dużo więcej. Jednak to nie jedyne grzechy naszej dystrybucji. Jednym z najbardziej mnie denerwujących są daty polskich premier, często tak odległe od światowych, jak poziom polskiego kina od kina zachodniego. Weźmy takiego Pana Lazhara, który swoją polską premierę miał całkiem niedawno, bo 1 lutego. Wcześniej ten kanadyjski obraz był nominowany do Oscarów. O nie, nie. Nie tych ostatnich. Poprzednich Oscarów, bo swoją światową premierę miał 8 sierpnia 2011 roku.

W przypadku Pana Lazhara mógł zaważyć fakt, że jest to film nieanglojęzyczny, który raczej nie miał szans zdobyć większej popularności w polskich kinach. Ale co na przykład powiedzieć o drugiej części Hellboya, na którą czekaliśmy trzy miesiące? Jeszcze świeższe przykłady dotyczą filmów takich jak Prometeusz (prawie dwa miesiące czekania) i Hobbit: Niezwykła podróż (Polska była jednym z ostatnich krajów z premierą. Wyprzedziły nas m.in. Węgry, Izrael, Kuwejt, Liban, Filipiny, Tajlandia i Kambodża!).

Last but not least chciałem jeszcze wspomnieć o plakatach. A właściwie nie wspomnieć a odesłać was do kogoś bardziej w tym temacie kompetentnego. Pisałem wam już przy okazji Share Weeku o blogu Plakaty filmowe Mierzwiaka. Pod linkami możecie zobaczyć skrupulatnie opisane profanacje plakatów O północy w Paryżu i Poważnego człowieka. Tymczasem na dziś to tyle. Pozostaje mieć nadzieję, że polscy dystrybutorzy postarają się trochę bardziej myśleć głową a nie portfelem, choć to raczej złudna nadzieja.

Zobacz także:

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz