09 stycznia 2013

Problem za problemem – recenzja filmu "Charlie"

Oglądając film The Perks of Being a Wallflower (w Polsce wydany jako Charlie) miałem bardzo mieszane uczucia. Ale jedno zdecydowanie górowało nad innymi. Miałem wrażenie, że oglądam w akcji młodego aktora, który za parę lat będzie jednym z najbardziej rozchwytywanych aktorów w Hollywood. O kim mowa? Cierpliwości, dojdę do tego.

Fabuła filmu przybliża nam rok z życia Charliego (Logan Lerman), chłopaka z problemami, który właśnie dostał się do szkoły średniej. Charlie nie ma łatwo. Zmaga się z samobójstwem przyjaciela, z własną chorobą psychiczną i wstydliwą historią rodzinną, o której nikomu dotychczas nie powiedział. Jakby tego było mało w nowej szkole raczej nie należy do najpopularniejszych osób. Jednak udaje mu się znaleźć w końcu grupę przyjaciół, pośród których przodują Sam (Emma Watson) i Patrick (Ezra Miller). I tu pojawia się kolejny problem, bo Charlie (co jest do przewidzenia) zakochuje się w uroczej Sam. A to, jak to już w filmach bywa, musi zrodzić kolejne nieszczęścia.

Kiedy patrzę na postać głównego bohatera wydaje mi się, że takie nagromadzenie fatum musi odcisnąć na nim piętno. I faktycznie Charlie jest chłopakiem niezwykle nieśmiałym i wyciszonym. Jednocześnie zdaje się jednak postacią całkowicie pozbawioną charakteru, nie zasługującą na uwagę widza. Nie tylko nie próbuje walczyć z kolejnymi, spadającymi nań katastrofami, ale wręcz sam je prowokuje. Punktem krytycznym jest dla niego moment, w którym wszystko wydaje się już stracone, włącznie z nowymi przyjaźniami. Charlie ku zaskoczeniu widza ma wtedy niezwykły przebłysk odwagi i wierności najbliższym. Jednak przez większość czasu jego postać budzi jedynie współczucie i lekkie zażenowanie.

Nie można jednak odmówić Loganowi Lermanowi, że swoją postać zagrał jak najbardziej poprawnie. Równie dobrze prezentuje się, kojarzona dotychczas raczej z rolą Hermiony z serii o Harrym Potterze, Emma Watson. Najbardziej brawurową kreację aktorską stworzył jednak Ezra Miller. Po zeszłorocznej głównej roli w Musimy porozmawiać o Kevinie, Miller ponownie wciela się w postać bardzo trudną do zagrania. Patrick jest bowiem homoseksualistą, z jednej strony przesympatycznym człowiekiem i duszą towarzystwa, z drugiej jednak zdarza mu się popaść w tarapaty i bywa szykanowany przez kolegów ze szkoły.

Dziewiętnastoletni Ezra radzi sobie ze tym wyzwaniem wzorowo, zaliczając kolejną świetną rolę, po wykreowaniu psychopatycznego Kevina. Aktor daje jasny znak, że jest w stanie sprostać każdemu kolejnemu wyzwaniu, jakie postawią przed nim hollywoodzcy reżyserowie. Oby jednak nie skończyło się na zaszufladkowaniu go do kategorii aktorów grających tylko bohaterów rozdartych psychicznie, psychopatów, przestępców, itd. Chłopak swoim talentem zasługuje na coś więcej i jeśli wciąż będzie się rozwijał, na pewno dostanie Oscara, może już za kilka lat.

To, co poza kreacjami aktorskimi wypada pochwalić, to znakomita końcówka. Ostatnie 20 minut zaciera większość negatywnych wrażeń jakie wywołał film wcześniej. Finał jest zaskakujący i ciekawie przedstawiony, a przede wszystkim odkrywa dotychczas nieznane, a istotne dla fabuły fakty z życia Charliego. Dobry, nie przyprawiający widza o oczopląs montaż ostatnich scen, też zasługuje na poprawę. Bo szczerze powiedziawszy tę końcówkę można było łatwo schrzanić, a udało się do tego nie dopuścić.

Jeszcze parę słów o muzyce, która w filmie odgrywa ważną rolę. Raz, że jest silnym spoiwem przyjaźni bohaterów, a dwa, że jest po prostu dobra. Mamy tu więc przeboje New Order, Davida Bowiego, czy chociażby The Smiths. Do tego w filmie znajdują się fragmenty musicalu Rocku Horror Picture Show, co też okazało się fajne i dobrze wklejone do fabuły (kolejne spoiwo). Właściwie zakup soundtracku może być całkiem dobrą inwestycją, bo wyszła z tego ciekawa i klimatyczna składanka.

Film nie pojawi się w polskich kinach, co nie jest wielką stratą. Pojawi się za to w najbliższym czasie na płytach DVD, co powinno być wystarczającym zadośćuczynieniem. Nic więc nie stoi na przeszkodzie, żeby obejrzeć ten film w gronie znajomych.

Trudno nazwać obraz Stephena Chbosky'ego stratą czasu. Z drugiej strony Charlie z pewnością nie jest pozycją obowiązkową. Z czystym sumieniem mogę go polecić licealistom, osoby starsze i bardziej wymagające mogą się jednak mocno rozczarować. Dobre zakończenie przemawia jednak na jego korzyść. I tego się trzymajmy.

Charlie / The Perks of Being a Wallflower
(2011)
produkcja: USA
reż. Stephen Chbosky

Ocena: 6,5 / 10

1 komentarz:

  1. "w filmie znajdują się fragmenty musicalu Rocku Horror Picture Show, co też okazało się fajne i dobrze wklejone do fabuły"- do tego fragmentu recenzji trochę bym się przyczepiła. Raczej daremnym jest chwalenie filmu za dobre wklejenie do fabuły czegoś co już figurowało w książce ( a więc jest wątkiem fabuły, a nie czymś co przy kręceniu filmu Chbosky dorzucił, ot tak). Może lepszym określeniem byłoby np. " dobrze ujęte", ponieważ "wklejone to nie było :) Ale ogólnie recenzja na plus, pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń