02 stycznia 2013

Podsumowanie: 10 najlepszych filmów 2012 roku

Tak to już czasami bywa, że trzeba zacząć od podsumowania. A że start bloga zbiegł się, oczywiście całkiem przypadkiem, z nowym rokiem, to jest to znakomity moment na podsumowanie ostatnich 12 miesięcy w kinie. Przed wami 10 bezdyskusyjnie najlepszych filmów, które swoją światową premierę miały w zeszłym roku, a które udało mi się obejrzeć.

Przyznam się, że miałem pewien zgryz tworząc ten ranking. Po pierwsze dlatego, że postanowiłem nie dzielić filmów na polskie i zagraniczne i zobaczyć co z tego wyjdzie. Po drugie dlatego, że wiele premier miało miejsce pod sam koniec roku i nie miałem okazji wszystkich zobaczyć. Tym bardziej, że takie filmy jak Wróg numer jeden, Mistrz, Lincoln, Django i Les Miserables Nędznicy mogłyby trochę namieszać w rankingu. Z polskich produkcji wciąż nie widziałem Obławy, a słyszałem że naprawdę warto. Obejrzę zapewne dopiero kiedy wyjdzie na DVD.

Pozostaje jeszcze kwestia tego, że ranking ten tworzyłem przez kilka ostatnich dni, co wiązało się też z tym, że próbowałem nadrobić zaległości i oglądałem masę filmów z mijającego roku. Większość z nich ostatecznie nie znalazła się w podsumowaniu, ale nie mogłem przejść obojętnie obok Operacji Argo. Jej pojawianie dało konsekwencje w postaci usunięcia z rankingu Hobbita, co oznaczało krew, płacz i łzy. Przez chwilę rozważałem nawet przyznanie dziesiątego miejsca ex aequo. No ale ostatecznie Hobbit wypadł z rankingu, za co się szczerze nienawidzę i pójdę do piekła.

Z pozostałymi filmami nie miałem już większych problemów. Pozostaje mi usiąść wygodnie i czekać na atak pseudofanów Tima Burtona, za to że nie umieściłem żadnego z jego tegorocznych filmów w rankingu.

Blisko pierwszej dziesiątki:
- Mój rower
- ParaNorman
- Yuma
- Mroczne cienie
- Niesamowity Spider-Man
- Zabić, jak to łatwo powiedzieć
- W drodze
- Hobbit: Niezwykła podróż

10. Operacja Argo
Film oparty na faktach. Ciekawa, trzymająca w napięciu historia osadzona w latach 79-80. Akcja toczy się wokół uwolnienie grupki amerykańskich dyplomatów z trawionego rewolucją Iranu. Film jest niemal pozbawiony patosu, co w przypadku produkcji opowiadającej o amerykańskiej historii jest niezwykle rzadkie. I nawet Ben Affleck nie wygląda tak drętwo jak zawsze. Obraz na Oskary raczej nie ma co liczyć, co najwyżej na kilka nominacji, ale i tak warto zwrócić na niego uwagę.

9. Mroczny Rycerz powstaje
Nie mogłem nie zwrócić uwagi na najnowszy film Christophera Nolana. Tym bardziej, że Mroczny Rycerz powstaje to godne zakończenie batmanowej trylogii. Ci, którzy zarzucają filmowi słabe rozwiązania fabularne niech lepiej obejrzą sobie Perfekcyjną panią domu – tam wszystko jest idealne. Ci natomiast, którzy uważają, że Bane to jednak nie Joker, no cóż, żal mi was. Tom Hardy znakomicie wywiązał się z roli, grając prawie wyłącznie oczami i modulacja głosu, tworząc przy tym pierwszorzędny czarny charakter.

8. Gangster
Film osadzony w czasach amerykańskiej prohibicji lat dwudziestych. Już sam scenariusz napisany przez Nicka Cave'a powinien co niektórych przekonać do obejrzenia tego obrazu. Do zalet filmu można też zaliczyć z pewnością jego klimat oddający tamte czasy oraz znakomitą grę aktorską. Tu wyróżnia się przede wszystkim Tom Hardy, ale i próbujący swoich sił w ambitnych produkcjach Shia LaBeouf.

7. Avengers
Blockbuster Marvela to jak na razie najlepszy film z tego uniwersum. Połączenie niezbędnego w przypadku takiego kina patosu z dużą dawką humoru daje nadspodziewanie udany efekt. Do tego znakomite efekty specjalne i niemal nieprzerwana akcja. Ten film nie ma być ambitny, ma dostarczać rozrywki i z tego zadania wywiązuje się znakomicie.

6. Bogowie ulicy
Mocne, męskie kino. David Ayer, reżyser Szybkich i wściekłych, tym razem zabiera nas na ulice Los Angeles, by pokazać codzienną pracę tamtejszej policji. W główne role dwóch funkcjonariuszy LAPD wcielają się Jake Gyllenhaal i Michael Peña. Ci, którym nie podoba się zaproponowana przez reżysera forma, przypominająca trochę paradokument, powinni obejrzeć film choćby dla samego zakończenia.

5. Skyfall
Agent 007 powraca po raz kolejny. Tym razem jednak scenariusz nie powstał na podstawie żadnej z książek Iana Fleminga, ale został od podstaw stworzony przez scenarzystów. Jak się okazało z dobrym skutkiem. Inspiracja reżysera filmu, Sama Mendesa, kinem Christophera Nolana jest dość widoczna, jednak jest to inspiracja jak najbardziej uzasadniona i, co najważniejsze, efektywna. Kino sensacyjne wysokiej próby.

4. Pokłosie
Jedyny polski film w zestawieniu. Najnowszy obraz reżysera Psów wywołał wiele dyskusji w mediach i całkiem słusznie, bo o takich filmach powinno się mówić i pisać. Pasikowski nakręcił obraz nawiązujący, lecz nie bezpośrednio związany, z pogromem w Jedwabnem. Reżyser rozlicza się tu jednak nie z przeszłością, jak sugerują niektórzy, ale z teraźniejszością, a konkretnie z wciąż obecnym w naszej mentalności antysemityzmem. I mimo że film niepozbawiony jest momentami kiczu, to jednak wciąż jest to jedna z najlepszych polskich produkcji ostatnich lat. 

3. Bestie z południowych krain
Po obejrzeniu tego filmu na usta cisnęło mi się tylko jedno słowo - przepiękny. Prawie wszystko w tym filmie wydaje się piękne: historia, dialogi i główny motyw muzyczny. Prawie, bo skontrastowane są one ze zniszczonym, niemal post-apokaliptycznym, krajobrazem, który jednak też, na swój sposób, może być uznany za piękny.

2. Kochankowie z Księżyca. Moonrise Kingdom
Jedyną słabą stroną tego filmu jest jego kretyński polski tytuł. Poza tym nie mam żadnych zarzutów. Wes Anderson po mistrzowsku potrafi wstrzyknąć do swoich filmów potężną dawkę absurdu i groteski, co w przypadku Moonrise Kingdom widać zarówno na poziomie scenariusza, jak i strony wizualnej. Najsilniejszą stroną tego filmu wydają się jednak kompozycje kadrów, które w połączeniu z pastelową kolorystyką dają wrażenie baśniowości. Żeby mój pean na cześć tego filmu był kompletny muszę jeszcze wspomnieć o znakomitej obsadzie i muzyce skomponowanej w hołdzie nieżyjącemu już Benjaminowi Brittenowi. Najlepszy film Andersona obok genialnego Podwodnego życia ze Stevem Zissou.

1. Miłość
Mają rację ci, którzy nazywają najnowszy film Michaela Hanekego arcydziełem. To film niezwykle piękny i wzruszający, jednocześnie pozostając obrazem wyjątkowo smutnym i trudnym w odbiorze. Pewny kandydat do tegorocznego Oscara w kategorii dla najlepszego filmu nieanglojęzycznego, tym bardziej, że prezentuje on podobny ciężar gatunkowy co zeszłoroczny laureat, czyli Rozstanie Asghara Farhadiego.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz